środa, 23 stycznia 2013

ZIMOWISKO 23-26 styczeń 2013 r.

Biwak rozpoczął się 23.01 od długiej ale wesołej podróży pociągiem. Po dojeździe na miejsce małe ćwiczenia na przystanku w celu ogrzania swoich zmarzniętych ciałek. Następnie zbliżanie się do siebie podczas podróży busikami. Po dojeździe na miejsce mała rozgrzewją w postaci wędrówki pod górę do schroniska „Sowa” . Po dotarciu na górę zakwaterowanie się w swoich pokojach i mały odpoczynek dla naszych stóp. Po zjedzeniu pysznego obiadku trochę gier i rozmów. Następnie kolacja. Po wyszorowaniu zębów wszyscy zeszliśmy na dół by obejrzeć film pod tytułem „Jak zostać królem”. Pokazał on nam jak ważne jest to by pokonywać własne słabości. Daną wiedzę mogłyśmy wykorzystać i praktykować dnia kolejnego kiedy jako zastęp o nazwie „Top model kwiczoły”  wyruszyłyśmy na wędrówkę by zdobyć szczyt Wielka Sowa a następnie zejść w dół do miasteczka by na koniec powrócić do schroniska gdzie oddałyśmy się małemu zabiegowi relaksacyjnemu zwanemu masaż. Wieczorem kiedy zrobiło się ciemno poszliśmy z kadrą na kilka zabaw na śniegu. Przemoczeni ale szczęśliwi wróciliśmy do schroniska by wyszorować zmęczone ciałka i popaść w głęboki sen. Kiedy nastał ranek wszyscy szybko się uwinęliśmy i już siedzieliśmy pałaszując nasze śniadanka. Po ciepłym ubraniu się, spakowaniu, dołożeniu do bagażu dodatkowych skarpetek oraz zakomunikowaniu nam o zmianie nazwy zastępu na „ Cztery pancerne”  wyruszyliśmy poprzez Małą Sowę do Sztolni. Po drodze wszędzie gdzie spojrzeliśmy widzieliśmy cudowne Boże stworzenie. Po południu znaleźliśmy się znowu w schronisku gdzie zjedliśmy obiad i podzieleni na grupy po kolei wyjechaliśmy busikami na dworzec w Wałbrzychu gdzie wszyscy wpakowaliśmy się do pociągu i odjechaliśmy w kierunku Poznania. Po drodze nie obyło się oczywiście bez śpiewania, rozmów i śmiechu. Wieczorem wszyscy szczęśliwi dojechaliśmy do Poznania skąd szybko rozjechaliśmy się do naszych domów by zalegnąć w swoich ciepłych łóżeczkach.

Zastęp Top Model vel Pięknonogie

--------------------------------------------------------------------------------------------------
25.01.2013 r. piątek
W piątek ad samego rana wszyscy w pośpiechu wbiegali na siebie nikt na nic nie miał czasu. Po śniadaniu zwarci i gotowi wręcz wybiegli z budynku, zrobiliśmy szybki apel i wymaszerowaliśmy. Szliśmy bardzo długo, przez nieutarte szlaki i Małą Sowę. Większość osób było bardzo zmęczonych ale po długim marszu dotarliśmy do kompleksu „Rzeczka” weszliśmy kupiliśmy sobie bilety i gorącą czekoladę. Potem przyszedł przewodnik i zaczął opowiadać o innych kompleksach i o całym planie Riese. Oprowadził nas i zademonstrował jak wyglądał nalot powietrzny. Po zwiedzeniu udaliśmy się do naszego schroniska niestety tym razem pod górę. Po drodze próbowaliśmy rozpalić ognisko ale na marne mało czasy i drewno było mokre. W budynku zjedliśmy obiad wysuszyliśmy się. Wieczorem zeszliśmy z pokoi w mundurach klasy A stanęliśmy w kręgu i rozpoczęliśmy zabawy gdy się już rozgrzaliśmy nastał czas oficjalnego apelu na którym było pasowanie na skauta. Na koniec wysłuchaliśmy gawędy druha Polaszka i miło zakończyliśmy dzień.

26.01.2013 r. sobota
Dzięki elastyczności Druhny Magdy pozwoliliśmy osobie na leniuchowanie w pozycji horyzontalnej do późniejszych godzin. Jednak słychać było, że nie każdy skaut potrafi spędzić cały poranek w łóżku. Okazało się, że była to grupa ochotników przegotowująca ostatnie śniadanie. Kiedy wszyscy się zbierali do śniadanie mieli obowiązkowy zachwyt wschodem słońca które było zachwycające więc nie było to trudne. Bardziej odważni czy też oczarowani przekraczali próg drzwi za którymi była ujemna temperatura. Zimne powietrze i blade jeszcze słonce było co najmniej niecodziennym widokiem. Wkrótce jednak usiedliśmy do stołów których drewniane nogi kusząco skrzypiały pod  natłokiem jedzenia a i ciepła herbata dawała o sobie znać. Niestety co piękne to kruche i nie trwa wiecznie  więc przyszedł czas na zdjęcia pamiątkowe które polecam zobaczyć bo można się dopatrzeć całkiem ciekawych rzeczy. Teraz przed skautami przyszedł czas na trudny wybór. Mogli zobaczyć Wielka Sowę w pełnym słońcu po raz ostatni oraz odkryć alternatywny szlak.
Kolejnym pomysłem było cytując „długotrwałym i słodkim far niente(nic nie robienie), aż do rozkosznego zmęczenia się lenistwem” pod przewodnictwem Druhny Bernardy. Ostatni lecz równie ciekawą propozycją okazało się budowa mostów linowych oraz spadanie co jakiś czas z nich na miękki śnieg co nie przeszkadzało budowniczym. Po tym wszystkim nadszedł czas na obiad. Każdy wybierał na co miał ochotę- do dziś nie wiem jak były zrobione naleśniki, a szkoda- po jakimś czasie rozmów o byle czym i wszystkim postanowiliśmy przestać okupować stoły i przenieśliśmy się na górę gdzie omówiliśmy plany.
Dostaliśmy także nową nazwę „Pięknonodzy” oraz zadanie dowiedzenia się skąd ta nazwa. Co by daleko nie szukać oto on.

„O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuję szczęście, który obwieszcza zabawienie, który mówi do Syjonu: Twój Bóg zaczął królować”
Księga Izajasza 52,7

Kiedy to odkryliśmy biliśmy już na dworcu gdzie umilaliśmy czas oczekującym piosenkami. Jednak niedługo trwało kiedy kiedy nasz środek transportu wtłoczył się na peron. Wkrótce po tym udało nam się zając miejsca oraz ostatni raz pożegnać miejsce z którym będzie wiązać się wiele wspomnień. Sama podróż mijała na błogo na śpiewaniu i rozmowach mniej czy bardziej poważnych gdzie te ostanie były chyba częściej spotykane. Miłym motywem było spotkanie grupy harcerzy z którymi mieliśmy możliwość wymiany uprzejmości na pomocą szyfrów. I to  koniec tej historii, ale przygody nigdy się mają końca.

Zastęp Śnieżne Barany vel Pięknonodzy

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Czuwaj,
Postanowiłam krócej niż Jabłuszka.  Najistotniejsze – zimowa aura dopieściła, było: mroźnie, słonecznie, pochmurnie, z opadami, szadzią wszystko w trzy dni. Dopieszczono nas też kulinarnie (obiadki), kulturalnie (zabawy), intelektualnie (gawędy). A przede wszystkim TOWARZYSKO – zespół, ekipa która zmagała się z górami zimą była genialna dokładnie tyle ile trzeba marudna ;), rozrywkowa, niezawodna, wytrwała, odpowiedzialna, dowcipna, odporna itp. Tyle – bo przegadam. W każdym razie Żubry z rok chętnie „pomarudzą” znów.

Zastęp Żubry vel Marudne Hucuły
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Czuwaj,
Na biwak zimowy wyjechaliśmy o 6.15. Gdy dotarliśmy do Sokolca musieliśmy jeszcze przejechać się autobusem na główne miejsce docelowe. Gdy weszliśmy na środek Wielkiej Sowy gdzie było nasze schronisko. Zostaliśmy podzieleni na pokoje. Następnego dnia zostaliśmy podzieleni na zastępy, w naszym zastępie był:
-Krzysiu
-Bartek
-Bartek Junior
-Adrian
Nasz zastęp nazywał się na początku Różowe Jabłuszka a zastępowym tego zastępu został Adrian. I chwilę potem wyruszyliśmy na szczyt Wielkiej Sowy. Na górze walczyliśmy ze sobą na śnieżki. Gdy wróciliśmy byliśmy wszyscy padnięci. Następnego dnia dostaliśmy nazwę jednobieżne arbuzy. I wyruszyliśmy do Walimia do podziemia Projektu Riese. Było ciekawie najlepszy naszym zdaniem był symulator ataku powietrznego. Ostatniego dnia wszyscy razem dostaliśmy równą nazwę Pięknonodzy i mieliśmy rozszyfrować i dowiedzieć się co oznacza. Do domu wróciliśmy z niedosytem wrażeń i ciekawi co by nas spotkało gdybyśmy poszli jeszcze innymi szlakami.

Zastęp Różowe Jabłuszka vel Pięknonodzy
--------------------------------------------------------------------------------------------------
23 stycznia 2013 r.
Dzień pierwszy
Pierwszy dzień biwaku zaczął się nie byt obiecująco, bo każdy z nas musiał wcześnie wstać, około piątej. Ale jesteśmy rangerami - to dla nas pikuś! O 6:45 rozpoczęła się nasza podróż. Była cudowna! Jak na skautów przystało, nie obeszło się bez gitary i śmiechu, zwłaszcza w niektórych przedziałach. Pociąg zatrzymał się w Miłostowie na mniej więcej godzinę. Choć były małe trudności, związane z dojazdem do schroniska, to myśmy się nie poddali, pomodliliśmy się i dotarliśmy, w sumie cudem, do schroniska. Kiedy przyszliśmy, czekała nas duża niespodzianka w postaci pysznego ciepłego rosołku – mniam. Weszliśmy do pokoi i się zaczęło się brykanie, jee...
Po małym odpoczynku nastał czas na DKF - oglądaliśmy film „Jak zostać królem”
Następnie, poszliśmy spać
Dh Daria

24 stycznia 2013 r.
Dzień drugi
Drugiego dnia pobudka nastąpiła o 7:00, po szybkim ubraniu się i umyciu, wszyscy skauci z wielkim entuzjazmem zabrali się do jedzenia pysznego śniadania przygotowanego przez zastęp dyżurny. Kiedy każdy zjadł śniadanie i zrobił sobie kanapki na wyprawę, poszliśmy do pokoi założyć na siebie ciepłe ubrania, wypastować buty i poczynić wszelakie przygotowania do wędrówki na szczyt Wielkiej Sowy. Po wyjściu na dwór, przekonaliśmy się, że spadło więcej śniegu, co przyjęliśmy z radością i krótką bitwą na śnieżki. Na zbiórce przed schroniskiem poznaliśmy przebieg trasy oraz nasze pierwsze nazwy zastępów biwakowych:
- Śpiące Królewny
-Śnieżne Barany
-Top Model Kwicoły
-Disco Kwicoły
-Różowe Jabłuszka
Ruszyliśmy w szyku bydlęcym, szlakiem czerwonym, wąską ścieżką od czasu do czasu rzucając w siebie nawzajem śnieżkami, bądź ciągnąc za gałęzie, sypiąc na wszystkich dokoła śniegiem. Pełni wytrwałości dotarliśmy do szczytu Wielkiej Sowy, gdzie podziwialiśmy widoki z wieży widokowej, pstrykaliśmy sweet focie, zbudowaliśmy bałwana, a na koniec nawet zrobiliśmy wielką bitwę na śnieżki - dziewczyny kontra chłopaki. Po bitwie skierowaliśmy się w dół góry do Koziego Siodła, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę na zorientowaniu się gdzie jesteśmy oraz na popicie ciepłej herbaty i zjedzeniu kanapek. Dalej skierowaliśmy się z powrotem do schroniska na krótką przerwę, uzupełnienie ciepłej herbaty oraz ewentualne zmienienie mokrych ubrań.
Po chwili wytchnienia ruszyliśmy do Sokolca, małej miejscowości pod podnóżem góry, by uzupełnić zapasy żywnościowe. Gdy wszyscy już uzupełnili zapasy w sklepiku, ruszyliśmy z powrotem do schroniska.
Na miejscu dostaliśmy dwie godziny na prysznice, rozmowy i przede wszystkim na lenienie się. Po dwóch godzinach zjedliśmy pyszny i ciepły obiadek, na pierwsze danie był barszcz, a na drugi kasza z gulaszem.
Kiedy wszyscy znaleźli się najedzeni w pokojach dostaliśmy informacje o wyjściu na śnieżne zabawy, z entuzjastycznym podejściem żwawo poszliśmy na wskazane nam miejsce. Podzieleni na dziewczyny i chłopaków graliśmy w grę, która polegała na przejściu na drugą stronę pasa narysowanego na śniegu, kiedy jedna drużyna zatrzymuje drugą. Cali biali i mokrzy od śniegu zagraliśmy jeszcze w parę innych wycieńczających gier związanych ze śniegiem alfabetem morsa . Wreszcie pełni poczucia spełnionego obowiązku wróciliśmy do schroniska, gdzie po przebraniu się w suche ubrania znowu wezwano nas na dół.
Dowiedzieliśmy się że przed upragnioną przez nas kolacją zagramy w parę ruchowych zabaw w sali. Każdy zastęp na początku musiał zaprezentować musztrę pasującą do ich nazwy, Śpiące Królewny wszystkie pozasypiały w trakcie musztry, Różowe Jabłuszka zaśpiewały piosenkę, po której musieli obudzić Królewny, Śnieżne Barany wykazały się inwencją twórczą i przedstawiły... czarnego barana nie mogącego się dostać do białych baranów, Top Model Kwicoły zaprezentowały musztrę opartą na ilości tipsów i podejścia godnego blondynki, a Disco Kwicoły pokazały taneczną wersje musztry disco.
Po obejrzeniu prezentacji Dh Bernarda z Dh Magdą zapoznały nas ze śmiesznym grami takimi jak nowa wersja "sałatki owocowej" i wielu innych zabawnych gier.
Następny zastęp dyżurny przygotował kolację, wszyscy posilili się, wypili herbatkę i poszli do pryszniców oraz pokoi. W pokojach wesoło rozmawialiśmy i żartowaliśmy aż do ciszy nocnej która nastąpiła po 23:00.
Dh Abi

25 stycznia 2013 r.
Dzień trzeci
Zaczęło się niewinnie, jak każdego dnia po wstaniu i ogarnięciu się, zjedliśmy śniadanie. Następnie szybki apel, na którym każdy zastęp dostał nową nazwę: Dzielne wędrowniczki, Śnieżne jaki, Cztery pancerne, Samobieżne arbuzy i Ale baby i 20 rozbójników. Po skończonym apelu bez większych problemów weszliśmy na Wielką Sowę, gdzie ci którzy chcieli mogli wejść na część wieży widokowej. Z Wielkiej Sowy zeszliśmy na trochę niższą, ale tak samo piękną, Małą sowę. Po małym odpoczynku zeszliśmy do Rzeczki, gdzie zwiedziliśmy bardzo ciekawy fragment kompleksu Riese. Następnie powróciliśmy do schroniska, gdzie zjedliśmy pyszny obiad (zupa pomidorowa i naleśniki). Do wieczora mieliśmy czas na odpoczynek. Potem druhowie zebrali nas na dole i długi czas graliśmy w wiele świetnych gier (brawa dla druhny Bernardy!!!!). Gdy wszyscy już byli zmęczeni, zajęliśmy się spokojniejszymi, ale dla większości ważniejszymi sprawami, takimi jak przysięga skautowa jednego z druhów i gawęd dh. Andrzeja o Kalebie i Ziemi Obiecanej. Tak o to miłym akcentem zakończył się 3 dzień naszego biwaku.
Dh Kasia

26 stycznia 2013r.
Dzień czwarty
Od pobudki byliśmy ogarnięci atmosferą pakowania. Nad naszymi głowami latały plecaki, mundury, bielizna termoaktywna, glany i śpiwory. Co prawda w planach najpierw było śniadanie, ale to już inna sprawa. Gdy wyżarliśmy wszelkie resztki, zapakowaliśmy wszelkie zawiniątka, ubraliśmy się ciepło, instruktorzy ogłosili trzy opcje dalszego spędzania czasu. Opcja A: wypad na Górę – Wielka Sowa, ponieważ akurat była świetna pogoda i można było zrobić piękne zdjęcia. Opcja B: razem z Druhem Rafałem Nowickim zamontować linę i pobawić się w leniwca. Opcja C: odpocząć w pokoju, w spokoju. Skauci podzielili się na grupy i rozeszli się do swych zadań. Trzeba przyznać, że grupa A ujrzała cudowne widoki ze szczytu wieży (na którą wejście udostępnił im znajomy krasnoludek, odśnieżający jej szczyt), mogła zrobić zdjęcia o niesamowitych kolorach (znajdują się na stronie) i pożegnać się z naszą górą. Grupa B, choć trochę się obtarła, przećwiczyła determinację i zwinność, za co ich bardzo doceniamy. Zaś Grupa C wygrzała się, wypoczęła, a następnie podnosiła morale zmarzniętych i zmęczonych współ-kompanów, którzy wybrali opcję na powietrzu. Ogłoszono nam tajemniczą nazwę zastępów (tak, tym razem wszystkich): Pięknonodzy. Zadano nam odnalezienie fragmentu z Biblii, gdzie zostało użyte owo sformułowanie.
Nadszedł czas posiłku, jako że nie mieliśmy wykupionego obiadu na ten dzień, każdy w własnym zakresie kupił zapiekankę, pizzę lub inne coś. Ależ nasza Pani ze schroniska musiała się namęczyć przy odgrzewaniu takiej ilości jedzenia!
Po posiłku znieśliśmy wszelkie torby na dół i zaczęło się schodzenie do miasta. Po drodze jedna z grup zaszła do schroniska położonego niżej niż nasze na krążki cebulowe. Ah, były przepyszne! Następnie wsiedliśmy w mini busy i ruszyliśmy ku dworcowi. Tam weszliśmy do pociągu, a że nie był to początek jego trasy (tak jak w poprzednią stronę) musieliśmy trochę bardziej się rozproszyć. Na szczęście w połowie podróży udało nam się zająć jeden wagon. I tak o godz. 22.30 zajechaliśmy do Poznania. Nadeszła fala rodziców, więc ostatnie „czuwaj!” i rozeszliśmy się do domu.
Biwak był bardzo udany, bardzo dziękujemy instruktorom oraz Dh Komendantce biwaku Dh Magdzie za tak cudowne przeżycia i świetne zaplanowanie.
Dh Bazyl


Zastęp Disco Kicoły vel Pięknonogie